Aplikacja wzorowana na brytyjskiej Fix my street działa w Katowicach już półtora roku, ciesząc się niezmiennym zainteresowaniem mieszkańców. Raportują oni problemy różnego kalibru – od złej organizacji ruchu drogowego po nielegalnie rozwieszone reklamy na latarniach. Czy warto poświęcić kilka minut na wypełnienie formularza i przesłanie swojego zgłoszenia? Jaka jest szansa, że usterka zostanie naprawiona? Zobaczmy, co wynika z danych. Na początek porównanie zgłoszeń o różnym statusie realizacji: naprawiony / w trakcie naprawy / otwarty / nie zostanie naprawiony.
Czy zwróciła twoją uwagę spadająca liczba rozwiązanych spraw (i analogicznie wzrost tych oczekujących na naprawę) w ostatnim miesiącu? Rzeczywiście wygląda to podejrzanie. Wszystko wskazuje na to, że rozpatrzenie większości zgłoszeń trwa co najmniej miesiąc (niestety nie da się tego dokładnie odczytać z udostępnionych danych), dlatego musimy z rezerwą traktować statystyki z ostatnich tygodni. Szczególnie że do sierpnia 2019 roku odsetek zakończonych sukcesem zgłoszeń utrzymywał się na podobnym, przyzwoitym poziomie.
Jakie usterki są zmorą katowiczan? Wydaje się, że najczęściej korzystają z NaprawmyTo kierowcy niezadowoleni ze stanu dróg lub znaków drogowych. Zdecydowana większość alertów dotyczy infrastruktury miejskiej i kwestii związanych z bezpieczeństwem. Ponad 10% interwencji nie mieści się w kategoriach zaproponowanych przez administratorów aplikacji (zob. Inne). W związku z tym, że zgłoszenie można przyporządkować do kilku kategorii, prezentujemy przybliżone dane.
Kolejna rzecz, którą warto sprawdzić, to geografia raportowanych spraw – czy są miejsca szczególnie narażone na usterki lub działania wandali? Powyższa mapa pokazuje natężenie interwencji w różnych częściach Katowic, trudno jednak wyciągnąć na jej podstawie jednoznaczne wnioski. Czy Śródmieście jest bardziej zaniedbane niż Giszowiec? Niekoniecznie, po prostu przebywa tam i mieszka znacznie więcej ludzi, którzy w irytacji lub z poczucia obowiązku informują służby o awariach.
Znacznie łatwiej porównać dane dla poszczególnych dzielnic. Liczba zgłoszeń waha się od kilkudziesięciu w niewielkim Zarzeczu do niemal półtora tysiąca w Śródmieściu czy w Szopienicach. Czy najbardziej sumienni mieszkańcy zamieszczający najwięcej alertów mogą liczyć na specjalne traktowanie (lub przeciwnie – spotkać się ze złośliwą dyskryminacją ze strony służb miejskich)? Nic z tych rzeczy. Studiując dokładnie obydwie mapy dzielnic, dostrzeżemy brak zależności pomiędzy liczbą rozpatrywanych spraw (powyżej) a skutecznością w ich rozwiązywaniu (poniżej).
Nie zmienia to faktu, że niektóre dzielnice mają znacznie niższy odsetek pomyślnie zakończonych interwencji. Czy zwróciły twoją uwagę zaznaczone jaśniejszym kolorem obszary w północno-wschodniej części miasta? Wygląda na to, że najmniej szczęścia mają mieszkańcy skądinąd urokliwego Nikiszowca, którzy legitymują się najmniejszą liczbą pozytywnie rozpatrzonych spraw (45%) i największą tych pozostawionych bez realizacji (20,4%). W najlepszej sytuacji są z kolei mieszkańcy Osiedla Tysiąclecia, gdzie naprawiono 80,4% usterek. Niestety trudno wywnioskować na podstawie danych z aplikacji, co jest przyczyną tych dysproporcji.
Jeśli korzystasz lub planujesz skorzystać z NaprawmyTo i zastanawiasz się, co możesz zrobić, by zgłoszona przez ciebie sprawa odnalazła szybko szczęśliwy finał, mamy jedną istotną wskazówkę. Przesyłając zgłoszenie, zadbaj o dołączenie do niego dobrego zdjęcia usterki. Dane pokazują, że zwiększy to znacznie szanse sukcesu twojej interwencji.
Uwaga: analiza pokazuje stan realizacji zgłoszeń z 10 października 2019 roku, ich status może się jeszcze zmienić. Ze względu na sposób przechowywania danych w aplikacji nie jest możliwe sprawdzenie czasu realizacji poszczególnych zgłoszeń, dysponujemy jedynie datami ich przesłania. Z analizy wyłączyliśmy zgłoszenia oczekujące na akceptację oraz interwencje usunięte przez administratorów systemu.